Łączna liczba wyświetleń

piątek, 15 czerwca 2012

Czwarty


Minęło kilka miesięcy od śmierci Harrego w tym czasie bardzo przywiązałem się do Chestera, odnalazłem samochód który z niewyjaśnionych przyczyn przestał działać, bateria w telefonie całkowicie się rozładowała więc byłem zdany na łaskę Chestera i otaczającej mnie natury.
Myślałem że z czasem będzie mi łatwiej, że zacznę o wszystkim zapominać ale było coraz gorzej. 
Był środek zimy, nie wychodziłem z domu, moje ciało zaczęło wyglądać inaczej. Tęsknota za rodziną, zespołem, fanami i Harrym robiła się coraz bardziej bolesna. W najtrudniejszych chwilach czułem że moim jedynym uwolnieniem od bólu będzie śmierć. Zacząłem rozważać tą opcję, bałem się ale niekiedy pragnienie było tak silne że nie umiałem powstrzymać się od posmakowania ostatniego tchnienia, próbowałem się podduszać, ciąć. Mózg podpowiadał mi że nadal chcę żyć, że mogę wszystko odbudować ale serce myślało tylko o Harrym. Jego imię wywoływało u mnie zmienne odczucia, bardzo go kochałem ale równocześnie nienawidziłem.
Przypomniałem sobie że poza Harrym była jeszcze rodzina: mama i kochane siostry. Po odejściu taty obiecałem sobie że zaopiekuje się nimi. SMS od najwspanialszej kobiety która otaczała mnie swoja ochroną do czasu kiedy sam miałem ochraniać ją i siostry swoimi ramionami, trafił do mojego mózgu najbardziej odczuwalnie. Tych słów nigdy nie chciałem usłyszeć z jej ust. "Cześć skarbie. Wierzę w głębi serca że odczytasz tą wiadomość i uświadomisz sobie jak wiele smutku wywołałeś w moim sercu. Mogłabym Cię okłamywać i mówić że wszystko będzie dobrze ale pamiętam rozmowę z przed kilku lat w której powiedziałeś mi że nie ważne jak bolesna będzie prawda to chcesz ją usłyszeć, pamiętasz? Walczę z tęsknotą i mam nadzieję że mi pomożesz. Dziewczynki chcą odzyskać brata a ja syna. Wiem że żyjesz, nie przyjmuje do wiadomości że jest inaczej. Nieważne ile błędów popełniłeś, ja zawsze będę Cię kochać najmocniej na świecie"
Gdy zaczynałem myśleć o siostrach które nie miały pojęcia dlaczego to zrobiłem pragnąłem spotkać się z nimi i okłamywać tak długo aż uwierzą i zaczną zapominać. Miałem nadzieję że nie znają całej prawdy i że nie zostały wprowadzone w okrutny i niesamowicie fałszywy świat dorosłych tylko dlatego że ich brat był nieodpowiedzialny, były na to za młode. Nie traktowałem ich jak małych dzieci, były już nastolatkami ale w sercu zawsze widziałem je jako małe dziewczynki. 
Zdałem sobie sprawę że nie jestem do końca gejem. Zacząłem tęsknić za Eleanor i za jej kobiecym ciepłem, normalnością w związku i tą swobodą. Było mi z nią dobrze. Ukrywanie się z Harrym było trudne, choć czułem się przy nim bezpieczny i kochany w specyficzny ale bardzo przyjemny sposób.
Zamiast zbierać rozsypane życie, kruszyłem je coraz bardziej. Wszystko czego dotykałem zaczynało cierpieć lub umierać. To samo zaczęło dziać się z Chesterem. Był bardzo chory. Nie wiedziałem co mu jest.  Życie dawało mi do zrozumienia że z nim nie wygram, gdy będę próbował walczyć ono pokaże mi do jakiego cierpienia jest wstanie mnie doprowadzić i w jak bolesnym i powolnym tempie będę tracił wszystko co było dla mnie najcenniejsze, niepowtarzalne, po prostu jedyne na świecie. Nie zamierzałem walczyć, byłem na to za słaby ale chciałem pokazać życiu że nawet gdy zabierze mi wszystko dam radę i doprowadzę mój stan do "normalności". 
Nieważne ile dni spędziłem nad rozdrapywaniem starych ran, nadal pamiętałem to szczęście które kiedyś mi towarzyszyło. Widziałem przed oczami urywki koncertów, pierwszy casting w X Factorze i wspólne dni z najwspanialszymi osobami na świecie, wtedy czułem że nigdy nikt nie zerwie mi uśmiechu z twarzy. Lecz dzięki temu że życie coś mi uświadomiło wziąłem się w garść i zacząłem opiekować się Chesterem. Były takie dni w których nie płakałem bo nawet na to nie miałem siły, lecz gdy zauważyłem że coś jest nie tak z Chesterem, łzy powróciły.
Jednego z chłodniejszych dni tamtej zimy, musiałem wyjść na zewnątrz, nazbierać drewna i innych potrzebnych rzeczy. Szedłem w głąb lasu, w miejsce w którym rosły mniejsze i słabsze drzewa. Zabłądziłem, zamiast drzew znalazłem coś bardzo dziwnego. W zasypaną śniegiem ziemię była wbita drewniana, mocno zniszczona tabliczka. Zaciekawiony, przetarłem jej wierzch dłonią. Na małym wycinku drzewa widniał napis: "Deanna". Zacząłem grzebać w pamięci, dobrze znałem to imię. Znalazłem w głowie ten, odpowiedni moment. Odsunąłem się kilka kroków. Właśnie stałem prawdopodobnie przy grobie miłości Chestera. Dlaczego nie powiedział mi o tym miejscu? Bolało mnie to że nie potrafił podzielić ze mną swoim smutkiem po to abym przynajmniej próbował go pocieszyć i wesprzeć tak jak on pocieszał i wspierał mnie. Nieważne czy jego łzy byłyby za trudne do udźwignięcia ale postarałbym się utrzymać kolejny z niekończących się ciężarów. 
Wróciłem do domu zmarznięty, bez drewna, żadnego pożywienia. Nie potrzebowałem jedzenia. Nie chciałem uszczęśliwiać ciała i mózgu ponieważ serce nadal cierpiało. Przyzwyczajałem się do bólu więc próbowałem utrzymywać w nim równowagę, choć to nadal było nie do wytrzymania.
Wszedłem do domu, panowała w nim całkowita cisza. Podszedłem do łóżka śpiącego Chestera, patrzyłem na jego zmęczoną twarz,  jego oddech był niespokojny ale zarazem cichy. Usiadłem na krześle. Spoglądałem na niego co chwilę. Jego oczy powoli zaczęły się otwierać.  Oddaliłem się w stronę mojego pokoju. Po oddaniu pierwszych kroków, Chester zawrócił mnie zachrypniętym głosem. Zająłem ponownie miejsce przy jego łóżku. Ches z wielką trudnością zaczął rozmowę:
- Jak się czujesz Lou. - Uśmiech rozpromienił jego zmęczoną twarz. To on był chory a martwił się o mnie, był po prostu niesamowity. Nie chciałem go zasmucać i mówić że już nie daję rady i jest po prostu strasznie. Nie zastanawiałem się długo nad odpowiedzią bo Chester był bardzo inteligentnym człowiekiem i wyczułby moją niepewność.
- Jest dobrze ale to ja powinienem pytać się co z tobą. - klepnąłem go lekko w ramię.
- Nie lubię cię oszukiwać Louis. Uwielbiam twoje towarzystwo ale niestety długo się tobą nie nacieszę.
- Nawet tak nie mów. Trzeba mieć nadzieję. - Złapałem go za ramię. Jego oczy przepełniły się ledwo widocznym smutkiem.
- Louis, dobrze wiesz jakie jest życie, a ja nie będę wiecznie młody. Wcześniej czy później będziesz musiał się z tym pogodzić. - wyrzucił z siebie te trudne słowa. Próbowałem przywrócić mu wiarę w lepsze jutro ale było po nim widać że jest już zmęczony problemami i bólem który go męczył, choć ani razu o nim nie wspomniał. 
Byłem przybity naszą rozmową więc bez słowa udałem się do pokoju. Cisza która siedziała tam razem ze mną nie pozwalała normalnie funkcjonować. Patrzyłem na nieżywy telefon. Chciałem zadzwonić do chłopaków, powiedzieć im że tęsknie i pragnę wrócić. Bardzo tego chciałem, czułem się przy Chesterze coraz gorzej, patrzenie na jego cierpienie było jak cios podczas walki. Upadałem ale musiałem wstać po to aby przegrać z godnością bo przeciwnik był większy i silniejszy. Jego choroba była wystarczającą karą ale wiedziałem że na tym się nie skończy. Z dnia na dzień traciłem go coraz bardziej, nie wątpiłem że umrze bo sam dał mi to do zrozumienia. Rozmyślanie o śmierci bolało ale ból przychodził i po chwili nie był już odczuwalny. Przez to wszytko co wokół mnie zaczynało znikać, robiłem się silniejszy, choć dusza krzyczała i domagała się poczucia jeszcze raz  smaku łez, to było jak narkotyk, lecz nie chciałem dłużej użalać się nad sobą i zacząć walczyć. Nie byłem w stanie zrozumieć co dzieję się z moim umysłem, raz chciałem umierać a raz czułem przypływ sił do dalszej walki. Chciałem wrócić do starego życia, nawet gdybym był więźniem przez własne błędy, czułbym bliskość rodziny, choć wiedziałem że media zniszczyłyby mnie wcześniej niż zdołałbym ujawnić wszystkim że nadal chcę coś czerpać z tego pochłaniającego i zniszczonego świata...

Dedykuję ten rozdział znów Karolinie (@Srebro_1D) i Niallowi (@StylatorrArmy).Gdyby nie one, to nie wiem czy ktokolwiek czytał by tego bloga. Bardzo Wam za to dziękuję <3. A co do czytelników.  Zauważyłam że chyba nudzi was ta historia. Piszcie w komentarzach wasze opinie, ja muszę wiedzieć czy prowadzenie tego bloga ma sens. Widzę że z rodziału na rozdział jest coraz mniej komentarzy, więc wnioskuję że robię coś źle. Napiszcie a spróbuję to zmienić. Kontakt ze mną ---> @AnnaZaputowicz (:

14 komentarzy:

  1. Ma sens i to bardzo duży. Nigdy nie czytałam takiego opowiadania i trzyma w napięciu co jest bardzo ważnym elementem. Więc ja czekam na nowy rozdział, bo opowiadanie jest świetne ;)

    @UnrealDreams_1D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy kazdym rozdziale pisze to samo :D No co tu dużo mówić ? Jest po prostu świetny :). Z każdym rozdziałem akcja coraz bardziej mnie ciekawi ... Więc, czekam na następny rozdział ! :D
    Super !

    OdpowiedzUsuń
  3. mi się osobiście bardzo podoba i nie jest nudne tylko takie życiowe :)
    nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. JEZUS JEZUS! ZAJEBISTY JAK ZWYKLE. TY PISZESZ TAK MĄDRZE ŻE AŻ PRZYJEMNIE SIĘ CZYTA. KOCHAM TWOJEGO BLOGA, I DZIĘKUJE ZA DEDYK < 3 - Niall (@StylatorrArmy)

    OdpowiedzUsuń
  5. zatłukę cię bakłażanem, jak znowu napiszesz, że robisz coś źle! Dziewczyno, piszesz wspaniale, przejmująco, ciekawie... cały słownik musiałabym przetrząsnąć, aby oddać to co się teraz (po przeczytaniu tego rozdziału) dzieje w mojej głowie. Nie przestawaj pisać, bo robisz to świetnie. Jeśli w przyszłości wydasz książkę, obiecuję, że ją kupię i będę stała w kolejce po twój autograf. O! I to jest moje zdanie!
    @KamilaKu98

    OdpowiedzUsuń
  6. ja czytam, ale nie komentuje kazdego, bo nie chce w kolko tego samego pisac. mi sie podoba i czekam na jakies rozwiniecie akcji, bo mysle, ze lou nie bedzie wiecznie mieszkal na tym odludziu, tym bardziej, ze chester go wkrotce opusci. Czytam kazdy twoj rozdzial i nie jestem jedyna, wiec chce zebys nadal pisala, bo naprawde ci to wychodzi. Pozdrawiam i czekam na kolejny. @mrshoran_buddy xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystko ma sens..
    Twoje opowiadanie jest nieziemskie.! <3
    Przyznam szczerze, że przy czytaniu tego rozdziału parę razy łzy napłyneły mi do oczu..
    Czekam z niecierpliwością na następny :) Pozdrawiam
    ~Karolina.

    OdpowiedzUsuń
  8. ZAJEBISTY JAK ZAWSZE ! Jeśli chociaż jedna myśl związana z przestaniem prowadzenia tego bloga wpadnie ci do głowy to wiedz że ja ci ją bardzo szybko wybije pnieważ MASZ OGROMNY TALENT I POMYSŁ NA TEGO BLOGA ! No to chyba wszystko co miałam do powiedzenia :) Aha dziękuje za dedykacje czekam na next :) POZDRAWAIM Srebro_1D :*
    P.S sorry że pisze z anonima. Pisze z anonima ponieważ dodaje komentarz z kuzyna kompa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mam słów . ! Kocham twoje opowiadania :) Z niecierpliwością czkam na nastepny rozdział :) xx

    OdpowiedzUsuń
  10. czytalam od poczatku wszystko i powiem Ci ze masz talent.... w nie ktorych momentach naprawde chcialo mi sie plakac. czekalam wlasnie na takie opowiadanie o Larrym *.* zaprszam do mnie; family-1D.blogspot.com & informuj mnie na tt; @karLla136

    OdpowiedzUsuń
  11. jezusie chrystusowy, znowu nie umiem tego skomentować, bo jest we mnie tyle emocji, że nie potrafię wydobyć z siebie konkretnej opinii.
    ale jedno jest nie wyjaśnione. czemu on go zabił?! z jakiego powodu?

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam Twojego bloga, piszesz tak przejmująco, masz wielki talent! Nie przestawaj, proszę Cię.

    OdpowiedzUsuń
  13. mam małlo czasu wiec koment tym razem bedzie krotszy (pewnie sie cieszysz) :P Rozdzial jest swietny (pf.. jak zwyklE). Mam nadzieje, ze Chester nie umrze.. :'( jest jedna z najwspanialszych postaci Nie zabijaj go :( Lou powinien pogadac z kims.. z kimkolwiek. Mysle, ze to by mu pomoglo. czekam na nexta :* kc domi_nation99

    ps. sorry, ze pl znakow nie ma ale jestem w usa i mam amerykanska klawiature :)

    OdpowiedzUsuń