Łączna liczba wyświetleń

piątek, 22 czerwca 2012

Piąty


Przez te kilka miesięcy było tak dobrze. Chester powracał do zdrowia, pomagał również wracać mojej duszy do normalnego stanu. Był wspaniałym lekarzem. Lekarstwa, które podawał mi w postaci swoich słów, trafiających równocześnie do mózgu i serca, były najlepszym sposobem na zwalczenie tego co męczyło mnie od dłuższego czasu.
Przystanąłem przy jego fotelu w którym czytał spokojnie książkę. Choroba znów powróciła ale w mniej odczuwalnym stopniu. Nie chciałem mu przeszkadzać ale potrzebowałem rozmowy z kimś a on był jedyną osobą, którą przy sobie miałem.
Podszedłem kilka kroków i szturchnąłem go w ramię. Ches po chwili spojrzał na mnie, przetarł zmęczone oczy i lekko bezwładną dłonią przetarł je delikatnie. Uśmiechnął się do mnie sympatycznie i poprawił swoją pozycję na fotelu.
- O, hej Louis. Coś się stało? - Jego wzrok powędrował po całym moim ciele, tak jakby szukał miejsca, które mogłoby być powodem towarzyszącego mi zmartwienia. 
- Nic się nie stało, po prostu.. boję się o ciebie. - Usiadłem obok niego na drewnianym krześle. Chester skrzywił lekko głowę i zaśmiał się cicho.
- Ale czego się boisz? Ja osobiście myślę że choroba, to dość normalna rzecz. - Poklepał mnie po kolanie. 
- A ja uważam że martwienie się o chorą osobę jest też całkiem zwyczajne. - Uśmiechnąłem się do niego w bardzo dziecinny sposób. Po kilku minutach moja twarz przybrała poważny wyraz a ton mojego głosu spoważniał. 
- Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać, wiem że jesteś chory ale muszę to z siebie wyrzucić, więc odrazu cię przepraszam. - Zerknąłem na niego, widziałem że Chester mimo bladej twarzy i wzroku jak zza mgły wsłuchiwał się w moje słowa. 
- Znalazłem w lesie pewne, wyjątkowe miejsce. I.. mam nadzieję że domyślasz się o co mi chodzi, bo.. nie wiem jak to powiedzieć.. - Spojrzałem na niego, Chester już na mnie nie patrzył tylko wgapiał się w jakiś punkt na ścianie. Zdałem sobie sprawę że nie powinienem o tym mówić, to było dla niego chyba za trudne. 
- Przepraszam.. - wyszeptałem cicho, przełknąłem ślinę i wstałem z miejsca, kierując się w stronę drzwi wyjściowych.
- Gdzie idziesz? - odwróciłem się i spojrzałem na niego zdziwiony. Wróciłem na miejsce i zacząłem bawić się zamkiem od bluzy. 
- Jeśli chcesz o tym rozmawiać, to nie mam nic przeciwko.. - jego głos na chwilę zamilkł.  - Ale ja dobrze wiem że siedzi w tobie coś znacznie poważniejszego.
- Nie poruszałbym tak trudnego tematu, gdyby nie byłoby to dla mnie ważne. - zmarszczyłem brwi i poprawiłem palcami moje za długie włosy.
- Więc, znalazłeś w lesie grób Deanny. Nie zdziwiło mnie to, bo wcześniej czy później na pewno byś go znalazł. Pewnie historia naszego wspólnego życia cię nie interesuje, ale wyjaśnię ci to w jak najłatwiejszy sposób.. - Chester mówił bardzo szybko, bezuczuciowo, jakby chciał skończyć tą rozmowę jak najszybciej. - Po ślubie, postanowiliśmy że wyjedziemy gdzieś daleko i będziemy żyć po swojemu. Po odłożeniu wystarczających środków zwolniliśmy się z naszych prac i wybudowaliśmy ten dom. Nie było tu nikogo oprócz nas i tak miało zostać. Żyliśmy razem kilkadziesiąt lat, było wspaniale ale przyszła choroba i mi ją zabrała.. Wiedziałem że nie mogę się załamać, bo to co razem stworzyliśmy mogłoby przepaść a ja.. po prostu.. zostałem i walczyłem dla niej aby nie musiała się o mnie martwić. Pochowałem ją w miejscu, które było moim zdaniem właściwe.. - Chester przetarł zaczerwienione oczy i wymusił sztuczny uśmiech.
- Proszę przestań, przecież ja widzę że to cię boli a ty próbujesz mnie ogłupić.. - spoglądałem na jego dłonie ściskające kołdrę.
- Wiesz że przez to że będę pokazywał innym że to boli ona i tak nie wróci?
- Ale tu nie chodzi o to. Sam wmawiasz mi że nie wolno dusić w sobie złych emocji, bo może dojść do czegoś przykrego a w stosunku do siebie nawet nie próbujesz tego praktykować.
- Louis, wiem że chcesz mi pomóc ale ty nie jesteś od tego. 
Nie byłem od tego.. Zabolały mnie te słowa, wypowiedział je w tak normalny sposób jakby to było jedno z wielu zdań, które wypowiadają ludzie podczas przeciętnej rozmowy przy herbacie.
- A jak myślisz, dlaczego nadal tutaj tkwię razem z tobą?! - nie wytrzymałem. Pierwszy raz zobaczyłem na twarzy Chestera złość.
- Bo jesteś tchórzem i boisz się konsekwencji własnych czynów.. - odparł przeciętnym tonem.
-  Udowodnię ci że nie jestem od ciebie uzależniony. - patrzyłem mu w oczy, on odwzajemniał spojrzenie i odparł:
- Na początku spróbuj uświadomić sobie że to co chcesz zrobić jest najlepszym wyjściem. Odwróciłem się i zdenerwowany wyszedłem z domu. Mimo wszystko poczułem że to idealny moment aby wrócić. Nie zważałem na to jak sprawy mogą się dalej potoczyć, to był mój czas powrotu. Chciałem pokazać sobie, Chesterowi i całemu światu że nie jestem tchórzem i poradzę sobie z przeszłością.
Biegłem przez las, jakaś niesamowita siła nie dawała mi się zatrzymać. Widząc powoli wynurzającą się drogę, założyłem kaptur na głowę i zapiąłem bluzę pod samą szyję. Zobaczyłem mój samochód, wiedziałem że znajduję się w odpowiednim miejscu. Po chwili ujrzałem ulicę. Była spokojna i bardzo cicha. Samochody przejeżdżały jakby w zwolnionym tempie, nie martwiąc się o upływający czas. Próbowałem zatrzymać jakiś pojazd, niestety przez niekorzystne warunki w których mieszkałem nie przypominałem siebie, wręcz wyglądałem gorzej niż wszyscy mogliby się spodziewać. Zrezygnowany tą całą sytuacją szedłem wzdłuż drogi. Podróż z minuty na minutę robiła się coraz cięższa. Pot ściekał z mojej brudnej twarzy. Za plecami usłyszałem hamujący pojazd, odwróciłem głowę i ujrzałem czarny sportowy samochód. Miałem nadzieję że ktoś wreszcie się nademną zlitował i tym razem nie pomyliłem się. Po chwili kierowca opuścił przednią szybę. Zobaczyłem bardzo ładną blondynkę o wspaniałych kształtach. Uśmiechnąłem się w duszy. Od przeszło roku nie widziałem innej osoby poza sobą i Chesterem, więc widok ślicznej dziewczyny był bardzo przyjemny. Dziewczyna spojrzała na mnie ze współczuciem i powiedziała:  
- Dzień dobry, kieruje się pan w kierunku centrum? - Pokazała białe zęby.
- Tak, mów do mnie Louis. - powiedziałem z lekkim zahamowaniem w głosie. Trudno  wymawiało mi się moje imię przez te wszystkie błędy które popełniłem, czułem się jak inny człowiek w tym samym ciele.
Dziewczyna słysząc to imię zrobiła zaciekawioną ale również lekko przestraszoną minę. Zobaczyłem w jej oczach jakiś błysk. Po krótkotrwałym zamyśleniu blondyna nareszcie odparła:
- Jestem Perrie, wsiadaj. - Otworzyła drzwi pasażera. Podziękowałem i usiadłem na miękkim fotelu. Nie zdążyłem do końca "rozgościć się" w samochodzie a Perrie już zaczęła rozmowę.
- A więc Louis, gdzie dokładnie mam cię wysadzić? - Spojrzała na mnie momentalnie z lekkim uśmiechem. Nie wiedziałem co powiedzieć, nie miałem już domu, miejsca w którym czułbym się bezpiecznie. Chciałem dotrzeć do centrum Londynu i po prostu chwilę się zastanowić. Perrie zerkała na mnie co jakiś czas, czekając na odpowiedź. Byliśmy bardzo blisko miasta, nie chciałem się narażać lecz nie zamierzałem uciekać. Perrie wciąż czekała więc odparłem:
- Możesz mnie wysadzić na pobliskim przystanku, nie chcę ci przeszkadzać. 
Perrie po chwili zatrzymała samochód. Podziękowałem i chwyciłem klamkę. Blondyna złapała mnie za nadgarstek, byłem zdziwiony i ciekawy o co jej chodzi. Odwróciłem twarz w jej stronę. Perrie patrzyła mi głęboko w oczy, miała smutny wyraz twarzy. Wiedziałem że coś ją męczy. Dziewczyna odrazu przemówiła:
- Wiem dobrze kim jesteś Louis, trudno nie słyszeć o takiej osobie jak ty. Nie mam zamiaru cię o nic obwiniać tylko prosić abyś wrócił razem ze mną. - rozluźniła uścisk na moim nadgarstku. Moja twarz lekko poczerwieniała. Bałem się zaufać tej dziewczynie i chciałem ułożyć sobie mój plan powrotu samemu.
- Chcę wrócić ale nie mam już w życiu pewnego punktu zaczepienia. Straciłem zbyt wiele i za dużo błędów popełniłem ale to nie z tobą powinienem o tym rozmawiać.- Spojrzałem na nią. Jej oczy napełniły się łzami. Perrie dusiła w sobie złość, było to widać po ruchach jej głowy, rąk, ust. Dziewczyna spojrzała na mnie z tą całą złością w oczach, otworzyła usta i zaczęła krzyczeć:
- Czyli nie zależy ci na ludziach, którzy cierpieli przez ciebie?! Nie było cię przez tyle czasu, wszyscy opłakiwali ciebie i wasz zespół, który jest już przeszłością a teraz znów uciekasz! Nie masz pojęcia jak wielki błąd popełnisz, zostawiając ponownie osoby, które i tak nie wiedzą że wciąż istniejesz a powinny się o tym dowiedzieć! Zdaje sobie sprawę z tego że nie wiesz kim jestem. Jestem dziewczyną Zayna i dlatego to jest dla mnie tak cholernie ważne. On nadal cierpi, wypiera się tego najlepiej jak potrafi ale ja to czuję i chcę żeby jego radość w oczach powróciła. Daj już wszystkim odetchnąć! Masz rodzinę, córkę, Eleanor, chłopaków! Naprawdę na nich ci nie zależy?! - Perrie wycierała wierzchem dłoni krople łez z policzków. Nie patrzyła już na mnie, ja patrzyłem na nią z niedowierzaniem. Czy ja naprawdę usłyszałem coś o mojej córce?
- Mam córkę?! O czym tym mówisz?! - krzyczałem jej w twarz. Perrie podniosła lekko głowę, odwróciła w moją stronę zapłakaną i zdenerwowaną twarz.
- Tak, masz córkę, słyszysz?! Ma na imię Lucy! Może to nie ja powinnam ci o tym mówić, ale musisz wreszcie wziąć się w garść! - Nagle ton jej głosu złagodniał. - Idź już sobie. Jesteś cholernym idiotą, wiesz? - Perrie wciąż spoglądała mi w oczy. Ja nie miałem odwagi aby to zrobić.  Siedziałem przez chwilę w bezruchu. Co ja do cholery robiłem? Popełniłem jeden błąd i zamiast starać się go naprawić, niszczyłem wszystko inne po drodze. Bez słowa, zdenerwowany wysiadłem z samochodu. Przeżyłem wtedy największy szok w życiu. Mam córeczkę o której nic nie wiedziałem. Przypomniałem sobie chwile w której Eleanor złapała mnie na ulicy, pisała do mnie SMS-y, wydzwaniała. Nie zwracałem na nią żadnej uwagi. Zostawiłem ją w potrzebie, w czasie w którym chyba najbardziej mnie potrzebowała, kiedy była przerażona i nieświadoma tego co się stanie. Gdybym wiedział że chodzi o dziecko, moją małą córeczkę.  
Roztrzęsiony wbiegłem na ulicę. Przebiegł wokół mojej głowy tylko zdławiony krzyk Perrie, dziewczyny która chciała wyjaśnić mi tyle, tak ważnych spraw o których nie miała pojęcia...

Tyle proponuje w rozdziale piątym. Akcja trochę się rozwinęła. W tym rozdziale chyba  najbardziej zależy mi na waszej opinii, więc proszę o więcej komentarzy. Nic więcej nie mam do powiedzenia. Kontakt ze mną ---> @AnnaZaputowicz (:

13 komentarzy:

  1. O boże, ten rozdział jest po prostu cholernie zajebisty! Uwielbiam twój blog, i wszystkie twoje rozdziały! Za nic w świecie nie przestawaj go pisać! Może to dziwne, ale aż się przy tym rozdziale rozpłakałam, szczególnie przy momencie z Perrie! Czekam na następny! x

    OdpowiedzUsuń
  2. Córka ? O________O
    Fuck.... to opowiadanie o Larrym czy love story Lou i Elki ? :D
    W każdym razie rozdział jest super i jak zwykle czekam na następny rozdział ! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twoje opowiadanie jest takie inne niż wszystkie oryginalne i to mi się podoba najbardziej :P
    No widzę że akcję nieźle rozwijasz oby tak dalej ;D
    Córki się nie spodziewałam tylko błagam niech on teraz nie będzie z Eleanor ( nie przepadam za nią )no ale zrobisz jak chcesz ...
    Pisz szybko następny czekam xDD

    http://party-hard-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. kuuurde myśl czy Harry żyje nadal mnie męczy, ale no nic! ;D
    rozdział cudowny, cholernie mi się podoba, nareszcie akcja, nareszcie coś się dzieje! ;d
    nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów!
    xoxo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozwalasz system ;o NO TO W KOŃCU HARRY ŻYJE CZY NIE? bo ja nie ogarniam XD

    OdpowiedzUsuń
  6. dokladnie! rozwalasz system :D fajnie sie akcja rozwinela ale nie zalominaj ze to opowiadanie o Larrym ((; zapraszam tez do mnie; family-1D.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG *_* łał kurdę ! Szacun po prostu SZACUN rozdział niesamowity ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. ZAJEBISTE. czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  9. O JAPIERDOLE... Nie wiem co powiedzieć. Po prostu jak czytałam ten rozdział takie ciary mnie przechodziły ! AKCJA się strasznie zaczyna rozwijać :D Aha i mam ci jedno do powiedzenia KOCHAM jak opisujesz uczucia w tym blogu to jest po prostu niesamowite ! Dlatego też kocham tego bloga za jego ORGINALONOŚĆ i ciekawy pomysł :) Powiem jeszcze tylko jedno DZIEKUJE ŻE GO PISZESZ !!! :*
    - Srebro_1D
    P.S Życzę ci DUŻO weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojacieżpierdziele *__*
    Ten rozdział jest niesamowity.! <3
    Cała akcja bardzo szybko się rozwinęła, co bardzo mi się podoba :D
    Twoje opowiadanie jest mega słodkie, a zarazem smutne
    Często czytając twoje rozdziały wzruszam się..
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i przyznam szczerze, że nie wiem czego mogę się spodziewać :)
    Pozdrawiam
    ~Karolina.

    OdpowiedzUsuń
  11. On ma córkę?! Aaa! Dobra muszę uspokoić. Rozdział świetny(jak całe opowiadanie z resztą). Nigdy bym się nie spodziewała takiego obrotu sprawy. Ręce mi się trzęsą przez natłok emocji. Niecierpliwie(jak zawsze z resztą) czekam na kolejną część. A teraz idę sobie wykopać grób, bo uważam, że nie doczekam następnego.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam za opóźnienie, ale miałam duzo na głowie. Jak to Lou ma córkę?! To jest niemożliwe! A co z całą resztą? Z całym ich światem?! To opowiadanie przyprawia o zawrót głowy!

    OdpowiedzUsuń
  13. kocham to! Czeckam na NN;)

    OdpowiedzUsuń